środa, 11 lipca 2018

Antoni Zaleski, Okrzeja

Wspomnienie o Antonim Zaleskim, towarzyszu Henryka Sienkiewicza w podróży do Turcji, który został pochowany na cmentarzu w pobliskiej Okrzei.









czwartek, 11 stycznia 2018

Hrabina Maria Plater - Zyberk we wspomnieniach z czasów wojny...

Wspomnienia Wandy Grzeszkowiak - Tycner (pseudonim „Radziejowska”, „Pepanc”, stopień: sanitariuszka, szwoleżer; formacja: 1 Pułk Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego):


 "Wysiedlono nas do Łukowa. Jechaliśmy dwadzieścia cztery godziny. To był maj, nie było tak źle jak w zimie. Wszyscy, których wysiedlano w zimie, przeżywali dramaty, po drodze ginęli, zmarzli. Myśmy jakoś w maju przejechali całą trasę szczęśliwie, w wagonach oczywiście bydlęcych, w warunkach takich, jakie mogły w tych wagonach być. Nas wyładowano na dworcu w Łukowie. Na dworcu w Łukowie okazało się, że oczekiwano na cały nasz transport. Transport ulokowano, bo czekały furmanki, rozwoziły wszystkich przybyłych po okolicznych wsiach.
Późną nocą trafiliśmy do miejscowości, która nazywa się Wola Osowińska. W jakiejś stodole nas ulokowano. Rano okazało się, że to było bardzo blisko probostwa. Mama nasza poszła do księdza proboszcza, który nas bardzo gościnnie przyjął na śniadaniu. Śniadanie gospodyni przygotowała. Mogliśmy się umyć. Jak zjedliśmy śniadanie, to pojawił się ktoś z okolicy, przysłany do księdza. To był jakiś mężczyzna z majątku, który nazywał się Wojcieszków. To było kilkanaście kilometrów od Woli Osowińskiej. Powiedział księdzu, że właścicielka majątku jest gotowa przyjąć do tego majątku dziesięć-dwanaście osób, ale prosi, żeby to była inteligencja. To była hrabina Maria Plater-Zyberk.
Myśmy byli we czworo, bo jeszcze była z nami zaprzyjaźniona pani z Puszczykowa, sąsiadka rodziców. Byliśmy czworo. Jeszcze ksiądz rozejrzał się za kilkoma osobami. Tego samego dnia hrabina Platerowa przysłała podwody, pojechaliśmy do tego majątku.
To był bardzo duży majątek, 1 600 hektarów. Jak na tamte warunki to był ogromny. Było nas rzeczywiście kilkanaście osób. Znaczy my byliśmy we czworo [i] były trzy rodziny oficerskie. Była żona kapitana z garnizonu z Wrześni z dwoma córkami, mąż jej był w niewoli. Była żona oficera policji z córką, nie wiadomo, co z nim się działo. Jeszcze była też żona majora, o którym też [nic] nie wiedziała. Poszedł na wojnę, nie wiadomo było, co się z nim stało. Tak że było nas razem około jedenastu, dwunastu osób. Zostaliśmy przyjęci do tego dworu, mieszkaliśmy w pokojach gościnnych.
Starsza pani Platerowa mieszkała tylko z córką. Sama miała przejścia z okresu I wojny światowej. Ponieważ była w Szwajcarii z pięciorgiem dzieci na wakacjach, została odcięta od Polski, od męża, od wszystkich. Jak dziękowaliśmy jej za to przyjęcie, to powiedziała, że jej też pomagano przez całe cztery lata wojny, ona po prostu ma teraz możliwość [oddania] tego długu wdzięczności nam, wysiedlonym.
W majątku przeżyliśmy niecałe jedenaście miesięcy. Pani Platerowa i jej córka, obie miały niesłychanie obywatelskie podejście do nas, w ogóle do wszystkich zdarzeń, które wtedy były. W sierpniu też przyjechała jej rodzina z Wilna, [która] przez zieloną granicę uciekła przed bolszewikami. Przyjechała mama, babunia i troje nastolatków. Też wszyscy Platerowie. Ojciec ich zatrzymał się w Warszawie, też szukał jakiegoś zajęcia, żeby później ewentualnie rodzinę sprowadzić, a oni [schronili się] u ciotki.
Obie panie Plater zorganizowały dla nas szkołę, naukę. Było [w majątku] dwóch praktykantów rolnych, jeden był prawnikiem, drugi był po SGGW. Nauczycielką łaciny była jedna z tych pań wysiedlonych razem z nami, pani Krupowa. Myśmy we wrześniu 1940 roku zaczęli rok szkolny. Uczyłam się w drugiej klasie gimnazjalnej, było nas troje razem. Funkcjonowała trzecia i czwarta klasa gimnazjalna.
Panna hrabianka uczyła nas francuskiego. Byliśmy wszyscy, żebyśmy nie tracili roku szkolnego. I tak jeden rok został stracony – 1939–1940, ale tu już był 1940–1941.
Zresztą okolica była bardzo ciekawa, bo bardzo blisko była Wola Okrzejska, w której urodził się Sienkiewicz. Pięć kilometrów od Wojcieszkowa był Burzec, miejscowość, w której Sienkiewicz ulokował [w „Potopie”] rodzinę Skrzetuskich. Zwiedzaliśmy okolice. Pracowaliśmy również w polu, pracowaliśmy na spichrzu. Ciężka to była praca, ale niezależnie od tego, że się uczymy, mieliśmy poznać pracę fizyczną, wiedzieć, jak funkcjonuje majątek. Moja mama pracowała w kancelarii majątku. Tak przeżyliśmy prawie rok (...)1 kwietnia 1941 roku przyjechaliśmy do ojca do Warszawy. Przeżywaliśmy bardzo nasze rozstanie z Wojcieszkowem, bo jednak spędziliśmy [tam] jakiś czas, te miesiące też były dla nas jakimś zupełnie nowym doświadczeniem, nowym życiem. [Przedtem] nie znałam wsi. Sam fakt, że mieszkaliśmy w dworze hrabiny Platerowej, która była z rodziny Platerów, która wydała Emilię Plater, to wszystko było dla nas nowe i ciekawe, to był okres takiego względnego spokoju.
Ale w 1941 roku przyjechaliśmy do Warszawy i zaczęło się nasze życie w stolicy. Pierwszą sprawą była nasza nauka, bo trzeba było po prostu jakoś nadrobić stracony rok, 1939–1940. Tutaj tajne nauczanie było przecież bardzo powszechne.
Wyjeżdżając z Wojcieszkowa, dostałam list od jednego z tamtejszych [naszych] nauczycieli, absolwenta SGGW, który [w Warszawie] miał znajomą rodzinę. Rodzina [ta] mieszkała na Odolańskiej. Były dwie dziewczyny, ojciec był w niewoli, one mieszkały z matką, obie chodziły na tajne komplety do sióstr niepokalanek.  "*

*źródło artykułu  : https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/wanda-grzeszkowiak-tycner,2216.html

piątek, 26 maja 2017

Komunia Św. dziadka Aleksandra...

" Bo jak to jest, jak to tak, 
że więdnie bez, cichnie ptak,
zegary tak śpieszą się, 
biegną dnie i noce ..."
Moja prababka Wacława Golba z dziećmi: Aleksandrem i Heleną
~~ 1951 r.