poniedziałek, 14 grudnia 2015

Z albumu mieszkanki "Szlachty" - Pani Teresy Warpas



 Letnie spotkania koleżeńskie odbywały się na przydrożku na przeciw domu Juliana Warpasa 
- lata 60-te


 Krystyna Grzybowska, Jerzy Madejski, Teresa Warpas 
na tle siedziby Gromadzkiej Rady Narodowej 

w Woli Bystrzyckiej

- 1960 r.



 Teresa Warpas na motocyklu WFM, rok 1960-61




Tadzio i Zosia Warpas




Teresa Warpas , jedzie przez "Szlachtę" 
Wola Bystrzycka - lata 50-te




Teresa Warpas na łąkach 
Wola Bystrzycka - lata 50-te




Henryk Warpas
1954 r.



od lewej stoją: Jadwiga Warpas, Teresa Warpas, Alina Sokołowska, NN, Halina Osial, Jadwiga Burdach
- 1960 r.




od lewej stoją: Maria Czyżak, Wicek Lemieszek, Teresa Warpas, Roman Burdach, Janina Osial
 - 1954 r.




od lewej: Maria Czyżak, Janina Osial, Teresa Warpas, 
stoi Jadwiga Osial
- 1954 r.



 Jadwiga Osial, Jadwiga Burdach, Teresa Warpas
Róg "Szlachty" k/Warpasów 
data - ok.1960 r.




Genowefa Celejewska, Teresa Warpas,
 Krystyna Grzybowska
- 1961 r.



..................................................................................................................................
Fotografie przesłał syn Pani Teresy - Tomasz Młynarczyk
..................................................................................................................................



wtorek, 1 grudnia 2015

Pomnik ... Wola Bystrzycka 2006 r.

 9 września 2006 r. - w kolejną rocznicę katastrofy samolotu PZL - 23 B
Karaś z 55 Eskadry Liniowej ,w której zginęli: 
kpt. Józef Ludwik Skibiński, plut. Bronisław Biały 
i kpr. Marian Wasiak - nastąpiło w Woli Bystrzyckiej uroczyste
odsłonięcie i poświęcenie obelisku z pamiątkową tablicą. 
Uroczystość rozpoczęła polowa Msza Święta, której przewodniczył ks. Sylwester Frąc,
proboszcz tutejszej parafii.

Poniżej zdjęcia z uroczystości



fotografie z artykułu "Tygodnika Siedleckiego" z 27.09.2006 r. - "Karaś z eskadry wodza"



poniedziałek, 30 listopada 2015

Nauczycielka z Ciężkiego...


Helena Szpilewska z domu Wasilewska

ur. 23 pażdziernika 1904 r. w Ciężkiem 
 zm. 29 stycznia 1975 r. w Słupsku

Niezapomniana Helena Szpilewska

Helena Szpilewska urodziła się 23 października 1904 roku w Ciężkiem gmina Wojcieszków, powiat Łuków, województwo lubelskie, w rodzinie Agnieszki i Franciszka Wasilewskich. Rodzice prowadzili małe gospodarstwo rolne. Sytuacja materialna w domu była trudna, bowiem rodzina była wielodzietna; Helena miała sześcioro rodzeństwa.
          Helena  do   Szkoły  Powszechnej uczęszczała w pobliskiej wsi gminnej w Wojcieszkowie. 
Po jej skończeniu pragnęła jednak kształcić się nadal. Dalszą edukację podjęła w Łukowie w roku 1917 na pensji pani Zofii Krzyszkowskiej. Po pięciu latach, w 1922 roku ze względów finansowych przeniosła się do Siedlec. Tam podjęła dalsze kształcenie w Państwowym Gimnazjum im. Królowej Jadwigi. Naukę i pobyt na pensji w Łukowie i stancję w Siedlcach opłacała z własnych środków, które uzyskiwała z korepetycji i prowadzonych lekcji. 
          Po otrzymaniu matury w 1925 roku Helena zapisała się na kurs metodyczno-pedagogiczny w Prużanach. Tam, na Polesiu po ukończeniu kursu podjęła swoją pierwszą pracę nauczycielki wiejskiej w Smolicach. Potem przeniosła się na Nowogródczyznę najpierw do pracy w Szkole Powszechnej w Recemli, a następnie do Kotłowa.

Nie był to łatwy okres w życiu Heleny Szpilewskiej. Pracowała i dokształcała się na kolejnych kursach pedagogicznych. W natłoku zajęć, nie dbała o zdrowie. Zapadła na gruźlicę kości. Choroba nie spowodowała przerwania pracy w szkole i rezygnacji z licznych kursów, które Helena kończyła jeden, po drugim. Młody i silny organizm pokonał chorobę.

       W tych trudnych dla siebie czasach poznała Józefa Szpilewskiego, starszego od Niej o cztery lata prywatnego przedsiębiorcę. W 1927 roku Helena i Józef pobrali się. Niedługo potem zamieszkali w Sielubiu. W tym czasie utrzymywali kontakt z rodziną Karpowiczów, która zamieszkiwała w pobliskim Czombrowie, w przepięknym szlacheckim dworku. Dworek Karpowiczów był pierwowzorem dla mickiewiczowskiego dworku w Soplicowie.
         W roku 1937 Szpilewscy przeprowadzili się do Nowogródka. Tam Helena podjęła pracę jako nauczycielka w 7. klasowej Szkole Powszechnej. 
       W  1939 roku w Nowogródku  przychodzi  na świat  jedyne  dziecko  Heleny i Józefa Szpilewskich syn Stanisław. Pan Stanisław jest dzisiaj znanym pracownikiem biura Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku z siedzibą w Słupsku. 
W 1939 roku, w drugiej połowie września do Nowogródka wkraczają Rosjanie. Helena Szpilewska podejmuje pracę w Polskiej Szkole Średniej nr 3. Pracuje tam do roku 1941, czyli do czasu wkroczenia do Nowogródka Niemców. W czasie okupacji niemieckiej Nowogródka, został zatrzymany, a następnie wywieziony na roboty do Niemiec mąż Heleny Józef Szpilewski. Odbyło się to w tragicznych okolicznościach. Józef Szpilewski był trzykrotnie aresztowany. Z dwu pierwszych aresztowań udało się mu odzyskać wolność, przekupując Niemców. Szczególnie dramatyczne było ostatnie, trzecie aresztowanie. Niemcy przyjechali w nocy. Józef był pewny, że to już jego koniec. Niemcy wywlekli go z domu w niepełni ubranego, Józef zaczął uciekać w kierunku pobliskiego lasu. Niemcy zaczęli go gonić. Po złapaniu, jeden Niemiec chciał go zastrzelić. Drugi, zatrzymał mu rękę i powiedział:
- Nie strzelaj musimy dzisiaj dostarczyć odpowiednią ilość Polaków, gdy go zastrzelisz, to trzeba będzie szukać dodatkowego. 
W ten sposób Józef Szpilewski uniknął śmierci. Wsadzili go do ciężarówki, gdzie byli inni Polacy. Pan Józef został wywieziony do Niemiec, do Hesji, w okolice Wiesbaden. Pracował na gospodarstwie rolnym. 
          Helena została sama z synem. W tym czasie nie pracowała już jako nauczycielka. Musiała siebie i dziecko utrzymywać z pracy fizycznej i sporadycznie udzielanych potajemnie lekcji. Uczyła głównie dzieci przyjaciół i znajomych. 
      Po kilku miesiącach Józef Szpilewski został zwolniony z robót, ze względu na chorobę żołądka. Powróciło do domu i zajął się handlem.
         W 1944 roku po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej Nowogródka, przez Armię Czerwoną, Helena Szpilewska podjęła pracę nauczycielki w polskiej szkole. 
Niebawem rozpoczęły się pierwsze repatriacje Polaków na Ziemie Odzyskane. Szpilewscy jednym z pierwszych transportów pojechali do „nowej Polski”. Zapakowali swój cały dobytek do bydlęcych wagonów i wraz z rodziną Jaśniewiczów: panią Teresą, jej dwojgiem dzieci i ich kozą udali się w nieznane. Koza była nieocenionym źródłem mleka dla trojga dzieci Stasia Szpilewskiego i dwójki małych Jasiewiczów. Podróż nie obyła się bez dramatycznych sytuacji. Na jednym z postoi pociągu pan Józef i pani Teresa poszli do miasta zdobyć coś do jedzenia. Pociąg ruszył, a dwójki „zaopatrzeniowców” nie było. Pani Helena tłumaczyła dzieciom, że mama i pan Józef na pewno dojadą, chociaż sama była w rozpaczy. Wszystko skończyło się szczęśliwie, gdyż oboje Teresa i Józef przed ruszeniem pociągu zdążyli wskoczyć do ostatniego wagonu i na najbliższym postoju dołączyli do swoich. 
       Pociąg dojechał do Siedlec. Tutaj repatrianci wysiedli i zatrzymali się u rodziny Szpilewskich. Niebawem Józef, tym razem sam, udał się na Ziemie Odzyskane, do Nowogardu, tam upatrzył sobie mieszkanie i powrócił do Siedlec po rodzinę. Znowu ruszyli, transportem do „nowego życia”. Tym razem w wagonie mieli towarzystwo w rodzinie kolejarza z Siedlec. 
Dojechali po kilku dniach do Słupska. Kolejarz zdecydował, że zostaje w Słupsku. Pan Józef też wysiadł i poszedł do miasta. Wrócił… i zadecydował – zostajemy tutaj. W ten sposób Szpilewscy z Nowogródka osiedlili się w Słupsku. Tutaj zajęli się tym co potrafili najlepiej –Józef handlem, jego żona oświatą. 
      Helena Szpilewska wraz z innymi nauczycielami, których los lub nakaz pracy skierował do grodu nad Słupią podjęli trud organizacji słupskiej oświaty. Wśród pionierów organizatorów-oświaty byli m.in. Czesław i Bogumiła Ojakowie, Mikołaj Suchodolec, Władysław Kijowski, Edward Łada-Cybulski, Aleksandra Trzeciak, Władysław Kwapisz, Maria i Stanisław Repelowscy, Zygmunt Manke i wielu, wielu innych.
      Helena Szpilewska wraz z Władysławem Kijowskim i innymi nauczycielami: Olgą Kłodnicką, Eugenią Złochowską, Stefanią Zdunkową, Janiną Bernaś, Anną Ignatowicz, Edwardem Szutkowskim, Andrzejem Chudołem, Romanem Iwanickim, Marianem Krawczykiem i Innymi, stanowili kadrę pierwszej w Słupsku polskiej szkoły podstawowej. Była nią Szkoła Podstawowa nr 1 przy dzisiejszej ulicy Mickiewicza, która przeniesiona została niebawem do siedziby na dzisiejszej ulicy Lutosławskiego. 
       W „słupskiej jedynce” Pani Helena pracowała do roku 1950. W ciągu pięciu lat pracy potrafiła nie tylko swój czas poświęcać szkole, ale również podnosić swoje pedagogiczne kwalifikacje. W roku 1950 ukończyła bowiem Wyższy Kurs Nauczycielski. Nie stroniła jednocześnie od pracy społecznej na rzecz swojego środowiska i miasta.
        1 września 1950 roku podjęła pracę jako nauczycielka historii i języka polskiego w powstałej w roku 1947 Szkole Ćwiczeń przy Państwowym Liceum Pedagogicznym w Słupsku. Pierwszym kierownikiem tej szkoły był przedwojenny nauczyciel z województwa łódzkiego Pan Kazimierz Ślifirski. Do „ćwiczeniówki” przyszedł że SP nr3, a wraz z nim inni nauczyciele tej szkoły m.in.: Marta Aluchna-Emelianow, Wanda Lisiecka, Walentyna Maciejewska. Religii, przez pierwszy rok funkcjonowania szkoły, uczył ks. Jan Zieja.
        Pani Helena uczyła języka polskiego i historii, była również wychowawczynią klasy, później równocześnie sprawowała funkcję nauczyciela i pedagoga szkolnego. 
      W dniu 1 stycznia 1956 roku została kierowniczką szkoły. Stanowisko to pełniła do 30 sierpnia 1967 roku. Obowiązki przekazała Teresie Łyczewskiej, która kierowała szkołą do czasu jej likwidacji w 1968 roku.
     Praca w słupskiej ćwiczeniówce była ważnym okresem w życiu Heleny Szpilewskiej. Stanowiła ukoronowanie Jej pracy pedagogicznej. Przez 11 lat kierowała szkołą, która w owym czasie uchodziła w opinii słupszczan za najlepszą podstawówkę w mieście, nosiła miano elitarnej. Było to niewątpliwą zasługą Pani Heleny i Jej grona pedagogicznego. Takie wysokie mniemanie o tej szkole, nikogo nie dziwiło wtedy i nie dziwi dzisiaj. Szkoła Ćwiczeń, bowiem miała szczęście, do wybitnego grona nauczycielskiego, była nie tylko doskonałym „warsztatem” dla przyszłych kadr pedagogicznych, ale przede wszystkim uczyła na najwyższym poziomie w mieście. Ambicją wielu rodziców była chęć wysłania swych dzieci do tej szkoły. Zdecydowana większość jej absolwentów kontynuowała naukę dalej, aż po studia wyższe. Wielu z nich zrobiło kariery zawodowe w Słupsku, w kraju i poza jego granicami.
    Po zdaniu funkcji kierownika szkoły Pani Helena jeszcze przez cztery lata uczyła w nowowybudownej przy ulicy Prof. Lotha Szkole Podstawowej nr 11. Szkoła ta, 1 września 1968  roku przyjęła dzieci, które uczęszczały do dwóch słupskich ćwiczeniówek: Szkoły Ćwiczeń przy Liceum Pedagogicznym i Szkoły Ćwiczeń przy Studium Nauczycielskim, mieszczącej się przy ulicy Arciszewskiego. Obie ćwiczeniówki w 1968 roku zostały zlikwidowane.
       W 1972 roku Helena Szpilewska przeszła na emeryturę. Nadal pozostała, jednak człowiekiem czynnym, udzielała się w wielu słupskich organizacjach społeczno-kulturalnych. Dla niej zawsze naczelną zasadą jako nauczycielki i człowieka było dawanie innym dobrego przykładu osobistą postawą, która wyrażała się aktywnym i pełnym poświęcenia istnieniem dla dobra ogólnego oraz dla innych. Przez całe swoje życie doskonaliła swoją wiedzę, którą później wykorzystywała w praktyce poprzez: stosowanie urozmaiconych form pracy pedagogicznej, wprowadzanie nowych, nie stosowanych dotychczas metod pracy nauczycielskiej. Szkoła ćwiczeń była dla niej doskonałym „laboratorium” do realizowania swojego, pedagogicznego powołania. Nie potrafiła inaczej funkcjonować. Tej zasadzie pozostała wierna do końca swojego życia. Była między innymi działaczką: Związku Nauczycielstwa Polskiego, Polskiego Towarzystwa Historycznego, Słupskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, przez szereg lat pełniła funkcję ławnika sądowego.
       Była, jako historyczka z wykształcenia, wielką orędowniczką poznania historii Ziemi Słupskiej. 
        Tak jej syn, Stanisław Szpilewski w krótkiej notce biograficznej charakteryzował swoją matkę: „Uważała, że jednym z najważniejszych zadań nauczyciela, a tym bardziej historyka i wychowawcy, jest budzenie i kształtowanie uczuć patriotycznych, więzi uczuciowych i przywiązania do miejsca zamieszkania. Były to przecież tuż powojenne, trudne czasy i mimo entuzjazmu jakie przyniosło wyzwolenie, pełne jeszcze niepewności o byt, czasy ścierania się różnych światopoglądów, tradycji i nawyków przynoszonych ze sobą przez osadników z różnych stron Europy. Uważała, że poprzez poznanie historii i tradycji regionu przyczyni się do ukształtowania nowego, zintegrowanego społeczeństwa. Cel ten realizowała aż do końca swoich dni. Wprowadzała i wiązała wątki regionalne z historią Polski, organizowała wycieczki po mieście i do zakładów pracy, muzeum z jego zbiorami przekształciła w przemyślany w szczegółach , szczególnie atrakcyjny i wielowątkowy środek upoglądowiający lekcje historii. Swoje doświadczenia i sprawdzone eksperymenty pedagogiczne przekazywała młodym kadrom nauczycielskim jako wieloletni instruktor Ośrodka Doskonalenia Kadr Oświatowych. Pragnąc ułatwić stosowanie w praktyce swych metod opracowała szczegółowy poradnik dla nauczycieli na temat regionalizmu w nauczaniu historii (nagrodzony przez Kuratorium Oświaty pierwszą nagrodą). Do swej pracy wciągała młodych nauczycieli z którymi pracowła w kole samokształceniowym, a także w Sekcji Dydaktycznej Polskiego Towarzystwa Historycznego, którą prowadzła przez szereg lat. W roku 1972 za napisanie kolejnych prac naukowo-pedagogicznych pt „Regionalizm w nauczaniu historii w klasach IV i VI”, oraz „Lekcje powtórzeniowe w klasie VI” otrzymała wyróżnienie Ministra Oświaty i Wychowania.
     Wyjątkowa skromność i wrażliwość na niedolę i krzywdę człowieka zjednywała Jej szeroką sympatię. Życzliwa i zawsze gotowa do poświęcenia dla innych. Zwłaszcza w ostatnich latach swego życia dużo czasu poświęcała samotnym, często niedołężnym, mieszkającym na wsi nauczycielom-emerytom, służąc im pomocą, załatwiając różne urzędowe sprawy, zapomogi itp.”
Helena Szpilewska za swoją pracę była wielokrotnie odznaczana i nagradzana. Już przed wojną otrzymała Srebrny Krzyż Zasługi. Po wojnie zaś między innymi: Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Polonia Restituta, posiadała wiele innych odznaczeń i nagród, lecz. najbardziej była dumna z Medalu Zasłużonego dla Miasta Słupska.
      Zmarła nagle 29 stycznia 1975 roku w Słupsku. Została pochowana na Starym Cmentarzu przy ulicy Kaszubskiej na kwaterze 11, rząd 19 miejsce 18. Nr KSW 65/1975.
Na cmentarzu do miejsca wiecznego spoczynku odprowadzało Ją tysiące ludzi, wszyscy z nich mieli Panią Helenę we wdzięcznej pamięci.

Andrzej Obecny

Źródło:

1. Łukowczyk Jerzy, Materiały do poznania regionalizmu słupskiego Tom IX, Słupsk 2008, str. 97.
2. Stanisław Szpilewski, notka biograficzna o matce.
3. Józef Cieplik, STSK – Koło Pierwszych Słupszczan, Inicjatywy i działalność Pierwszych Słupszczan, Słupsk str.19.
4. Józef Cieplik, Jantarowe Szlaki, Rok 1981, nr 4".


Artykuł z gazety "Moje Miasto" Słupsk - Numer 15 (155) 2009


Wilk w Wojcieszkowie... 1849 r.



poniedziałek, 23 listopada 2015

Maria Plater - Zyberk - hrabina z Wojcieszkowa...

Maria Pia Elżbieta Apolonia Plater-Zyberk urodziła się 5 listopada 1872 roku. Była trzecim z pięciorga dzieci hr. Tadeusza Plater-Zyberka i Zofii Aleksandrowicz. Rodzeństwo Marii to:
- Ludwika – urodzona 1871 r. – zmarła z wieku 19 lat,
- Kazimierz – urodzony w 1874 r. – zmarł w wieku 11 lat,
- Stanisław – urodzony w 1875 r. – zmarł w wieku 36 lat,
- Janina Izabella – urodzona w 1876 – zmarła 6 lutego 1876 r. przeżywszy zaledwie 36 godzin. Janina, jako jedyna z rodu Plater-Zyberków, została pochowana na cmentarzu w Wojcieszkowie.

Rodzice hrabiny Marii początkowo mieszkali w Passach pod Warszawą, tam też urodziła się Maria. Po sprzedaniu majątku w Passach w 1876 r. – zakupili od Suchodolskich majątek w Wojcieszkowie. Ojciec hrabiny był wybitnym hodowcą i rolnikiem. Rozpoczął w Wojcieszkowie hodowlę koni, które to do 1939 roku zasilały stajnie wojskowe.  Hodował również owce, za które był nagradzany na targach w Paryżu . „Gospodarstwo Platerów promieniowało na najbliższą okolicę kulturą rolną, hodowlaną i przemysłowo-rolną. Prowadzili gorzelnię (…) , młyn, cegielnię, tartak”[1] . Hrabiowie posiadali kort tenisowy, strzelnicę, w latach późniejszych ich zięć Wiktor urządził w Wojcieszkowie wyścigi konne.
            Tadeusz Plater – Zyberk zmarł 6 czerwca 1918 r. w Wojcieszkowie. Został pochowany w grobowcu rodzinnym Plater – Zyberków na cmentarzu powązkowskim w Warszawie. Matka Marii Zofia – zmarła 26 kwietnia 1929 r., ciało jej spoczęło również na Powązkach  w tym samym grobowcu.


sześcioletnia hrabina Maria (pierwsza od lewej) z rodzeństwem 
 - 1878 r.
źr. polona.pl




hrabina Maria (pierwsza od lewej) ze swoim rodzeństwem 
- fotografia datowana na 1881-1882 r.
            źr. polona.pl

  
            Dziedziczką majątku w Wojcieszkowie została Maria, a jej bratu Stanisławowi przypadł majątek w Konstantynowie.



młodziutka hrabina jako "Diana" na balu karnawałowym 
- 1892 r.
źr. polona .pl


hrabia Tadeusz Plater - Zyberk - ojciec Marii
(fotografia datowana na pierwszą dekadę dwudziestego wieku)
źr.polona.pl

napis na odwrocie fotografii...




Pałac Pass pod Warszawą - tu urodziła się Maria...
(fot. ze strony www.palacpass.pl)

            W 1897 r. Maria wyszła za mąż za Józefa Michałowskiego (1870-1956). Ślub odbył się 28 sierpnia w Warszawie. Małżeństwo przetrwało niespełna 4 lata, bo już w maju 1901 roku zakończyło się rozwodem w Rzymie.
            W ty samym roku hrabina ponownie wyszła za mąż. Poślubiła swojego wuja – hrabiego Wiktora Plater – Zyberka. Ślub odbył się 2 sierpnia w Częstochowie. Wiktor był starszy od Marii o 19 lat, mimo to małżeństwo ich było postrzegane jako bardzo szczęśliwe. W posiadaniu Wiktora znajdował się majątek Łużki, znajdujący się na terenie obecnej Białorusi. Kupił też majątek sąsiadujący ze swoim – Horodziec. To właśnie w Horodźcu Maria i Wiktor mieszkali aż do wybuchu pierwszej wojny światowej. Majątek ten znajdował się w pięknej okolicy a pałac, w którym zamieszkali był niezwykle duży i wygodny. Maria wiedząc, że podobnie jak jej siostra Ludwika, może zachorować na gruźlicę – często wyjeżdżała za granicę w celu wzmocnienia odporności. Odwiedzała wtedy Szwajcarię, Włochy i Austrię.
            W 1903 r. w Horodźcu Maria rodzi swoje pierwsze dziecko – syna Michała. W 1904 r. również w tym majątku przychodzi na świat drugi syn – Wiktor. W 1906 r. w Tyrolu rodzi się córka Maryla, a w 1911 roku syn Kazimierz.
            W momencie wybuchu pierwszej wojny światowej Maria przebywała z dziećmi w Szwajcarii. Wiktor pojechał do Horodźca, ale nie mógł się już z niego wydostać. „Maria widziała się ze swoim mężem ostatni raz w czerwcu 1914 roku. Stryj Michał Plater –Zyberk opowiadał o smutnym szukaniu śladów obecności ojca po zakończeniu pierwszej wojny światowej”[2] ……….Mąż Marii zmarł 7 listopada 1918 r.  tuż przed zakończeniem wojny na grypę „hiszpankę”. Spoczął na cmentarzu w Wilnie na Rossie. Jego grobowiec zachował się do dzisiaj. „Powrót do Horodźca był niemożliwy – pałac był w ruinie, w jego (syna Marii -  Michała) dziecięcym pokoju rosło spore drzewko. Zamieszkali wiec w Wojcieszkowie. Maria nie wyszła ponownie za mąż, sama prowadziła majątek za pomocą administratorów, hodowała konie, co było jej pasją i dużo malowała. Przed samą drugą wojną światową chłopcy byli już żonaci, mieli swoje majątki”[3]………. Najmłodszy syn Kazimierz Plater – Zyberk mieszkał z hrabiną w Wojcieszkowie,  ale nie lubił rolnictwa i hodowli, więc w końcu przeprowadził się do Warszawy. 

ślub Kazimierza Plater - Zyberka (syna Marii) z Ewą Grocholską
15.07.1938 r. - Rogowo, powiat gostyński
(hrabina Maria siedzi obok  panny młodej - oznaczona żółtym punktem, a "u stóp" pana młodego - córka hrabiny Marylka)




Para młoda w otoczeniu druhen i drużbów po ceremonii zaślubin. 
Od lewej stoją: książę Konstanty Czetwertyński, hrabianka Helena Russanowska,
 podchorąży kawalerii hrabia Stanisław Grocholski, hrabianka Maria Elżbieta Plater-Zyberk,
 por. artylerii konnej hrabia Andrzej Grocholski, hrabianka Jolanta Plater-Zyberk, hrabia Ludwik Plater-Zyberk i hrabianka Cecylia Maria Grocholska.





Para młoda w otoczeniu druhen podczas ceremonii zaślubin




Hrabia Jan Plater-Zyberk -syn hrabiny Marii (z prawej) 
z małżonką Różą, w towarzystwie dziennikarza czasopisma "As" w ogrodzie majątku Horodziec.
~~ 1935-1937 r.




„Od września 1939 roku Maria mieszkała początkowo w Wojcieszkowie z córką Marylką, ale wprowadzony tam niemiecki zarządca i kilkakrotne napady na dom spowodowały, że nie zabierając niczego wyniosły się z pałacu i zamieszkały w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu, w mieszkaniu, które od lat zajmowała rodzina, w pałacu Zamoyskich. Po wojnie Maria mieszkała w swoim własnym domu (ale oczywiście odebranym i niemożliwym obecnie do odzyskania) przy Alei Szucha 14, w mieszkaniu z dokwaterowanym pracownikiem UB, a potem milicjantem. Ponieważ dzieci Wiktora (drugiego syna Marii) zostały pozbawione opieki rodziców (Wiktor dostał się w 1939 roku do oflagu, a po wojnie został w Anglii, gdzie pracował jako pielęgniarz w domu starców), obie, Maria i jej córka Marylka opiekowały się chłopcami”[4]
           


Cecylia Grocholska siostra Ewy z Grocholskich Plater-Zyberk (druga żona  Kazimierza ) 
i Maria (Marylka) Plater-Zyberk  córka Marii Pii Plater-Zyberk
(fotografia otrzymana przeze mnie od Pani Anny Plater - Zyberk, proszę nie kopiować )

.................................................................................................................



hrabina Maria Plater - Zyberk
1942 r.

(fotografia otrzymana przeze mnie od Pani Anny Plater - Zyberk, proszę nie kopiować)



Hrabina została zapamiętana jako dobry człowiek 
i niedościgniona gospodyni wojcieszkowskiego majątku.

Hrabina posiadała w Wojcieszkowie hodowlę koni – w latach międzywojennych w Wojcieszkowie było około 30 klaczy typu półkrwi oraz stacjonujące tam ogiery z PSO Janów Podlaski. Między innymi w Wojcieszkowie urodził się słynny na Europę ogier Ramzes, który został zakupiony do stadniny właśnie Janowie Podlaskim.
Maria założyła ochronkę dla pracowników, w której zatrudniła nauczycielkę do nauki języka polskiego, matematyki i historii. Dzieci wiejskie i folwarczne wychowywane były tam w duchu religijnym i patriotycznym. Nauczano czytania, pisania, rachunków a dla dziewcząt przewidziane były dodatkowo lekcje rękodzieła. Kobiety zaś uczęszczały na zajęcia z prania i prasowania prowadzone przez specjalnie sprowadzoną dla nich instruktorkę. Hrabina otworzyła również piekarnię.
Hrabina przyczyniła się też do założenia parafialnego Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej Żeńskiej. Stowarzyszenie to posiadało własny sztandar, bibliotekę, kramik z dewocjonaliami, prowadziło rekolekcje, urządzało kursy rolnicze. Członkinie grały w siatkówkę, organizowały jasełka, śpiewały w chórze. Uczestniczyły w różnych kursach, wyjeżdżały nawet na wyprawy wozami do Łukowa do kina. Na święta Bożego Narodzenia przeprowadzały zbiórkę dla najbiedniejszych.
Hrabina przeznaczała codziennie furmanki ze swojego majątku na szarwark, gdy budowano drogę Łuków – Kock.
Syn hrabiny Kazimierz był prezesem organizacji skupiającej właścicieli ziemskich na terenie całej Polski. Z majątku Platerów wyznaczeni byli również reprezentanci Ligi Ochrony Powietrznej Polski.
Rodzina Plater – Zyberków była głównym fundatorem budowy kościoła parafialnego w Wojcieszkowie.

Hrabina Maria Plater – Zyberk zmarła w Warszawie 4 października 1964 roku. Została pochowana na Powązkach w grobowcu rodziny Plater – Zyberków.




[1] Jadwiga Jóźwik „ Ślady ziemian w krajobrazie kulturowym gminy Wojcieszków”, wydawca Gmina Wojcieszków, Wojcieszków 2010 r.
[2].[3][4] List p. Anny Plater – Zyberk

wtorek, 10 listopada 2015

wtorek, 15 września 2015

Zagłoba w Burcu...


Onufry Zagłoba z dziećmi Jana Skrzetuskiego w Burcu...

Źródło ilustracji: Jerzy Sydor, Leszek Wierzejski Szlakiem bohaterów "Trylogii" .
 Poznań: KAW 1987, s. 169


Burzec widziany oczami Zagłoby - fragment "Potopu" 
Henryka Sienkiewicza :

"We wsi Burzec, położonej w ziemi łukowskiej, na pograniczu województwa podlaskiego, a należącej podówczas do państwa Skrzetuskich, w sadzie między dworem a stawem siedział na ławie stary człowiek, a przy nogach jego bawiło się dwóch chłopaków: jeden pięcio-, drugi czteroletni, czarnych i opalonych jak Cyganiątka, a rumianych i zdrowych. Stary człek również czerstwo jeszcze wyglądał jak tur. Wiek nie zgarbił szerokich jego ramion; z oczu, a raczej z oka, bo jedno miał bielmem przykryte, patrzyło mu zdrowie i dobry humor; brodę miał białą, ale minę gęstą i twarz czerwoną, zdobną na czole w szeroką bliznę, przez którą było widać kość czaszki.

Oba chłopaki chwyciwszy za uszy od cholewy jego buta ciągnęły je w przeciwne strony, a on patrzył na staw oświecony blaskami słonecznymi, w którym ryby rzucały się gęsto, łamiąc gładką powierzchnię toni (...)

I jął popijać z wolna, oddychając przy tym głęboko i spoglądając na staw i za staw, hen, na czarne i sine bory ciągnące się, jak okiem dojrzeć, po drugim brzegu. Godzina była druga po południu, a niebo bez chmurki. Kwiat lipowy spływał bez szelestu na ziemię, a na lipie między liśćmi śpiewała cała kapela pszczół, które wnet poczęły siadać na zrąbku szklanicy i zgarniać słodki płyn kosmatymi nóżkami.

Nad wielkim stawem, z trzcin odległych, przesłoniętych mgłą oddalenia, podnosiły się czasem stada kaczek, cyranek lub dzikich gęsi i szybowały w błękitnym przezroczu, podobne do czarnych krzyżyków; czasem klucz żurawi zaczerniał wysoko na niebie, grając donośnym krzykiem - zresztą cicho było naokoło i spokojnie, i słoneczno, i wesoło, jak to bywa w pierwszych dniach sierpnia, gdy zboża już dojrzały, a słońce sypie jakoby złoto na ziemię.

Oczy starego człowieka to podnosiły się ku niebu ścigając stada ptactwa, to znowu ginęły w oddali, ale coraz senniejsze, w miarę jak miodu w gąsiorku ubywało, i powieki ciężyły mu coraz bardziej - pszczoły śpiewały na różne tony swą piosenkę jakoby umyślnie do poobiedniej drzemki.

- Tak, tak, dał Pan Bóg piękny czas na żniwa - mruknął pan Zagłoba. - I siano dobrze zebrane, i żniwa duchem pójdą... Tak, tak...

Tu przymknął oczy, po czym otworzył je znowu na chwilę, mruknął jeszcze: Zmęczyły mnie dzieciska... - i usnął na dobre".